Jak niemowlę

Przyzwyczailiśmy się do ewangelicznego wezwania, żeby stać się jak dziecko. Dość łatwo przyjmujemy prawdę o tym, że dziecko jest wzorem prostoty i zaufania. Ale stać się jak niemowlę? Co to w ogóle znaczy?

Sługa Moja Teresa doszła do doskonałości drogą dziecięctwa duchowego. Postąp o jeden szczebel wyżej, a raczej zstąp o jeden stopień niżej - do niemowlęctwa duchowego - te słowa miał wypowiedzieć Jezus do s. Leonii Marii Nastał. Przesłanie przyniesione przez zakonnicę ze Starej Wsi na Podkarpaciu na razie pozostaje mało znane, ale już wkrótce może się to zmienić. Papież Franciszek polecił bowiem Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych opublikowanie dekretu o heroiczności cnót polskiej siostry. Oznacza to, że jesteśmy bliżej jej beatyfikacji. Kim była s. Leonia i czym jest owo tak intrygujące "niemowlęctwo duchowe"?

Imię wypalone na piersiach

Już w wieku trzech lat Maria wiedziała, że zostanie zakonnicą. Urodzona w 1903 r., w ubogiej rodzinie prowadzącej małe gospodarstwo rolne, pobożności uczyła się od matki. Jej ojciec był natomiast człowiekiem niezwykle porywczym, skłonnym do awantur i pijaństwa. Rodziną zarządzał zza oceanu. W Ameryce, skąd przesyłał pieniądze, spędził aż 18 lat.

W tym czasie Maria dorastała. W wieku 16 lat poprosiła o przyjęcia do Zgromadzenia Sióstr Służebniczek NMP Niepokalanie Poczętej, jednak nie doszło do tego z powodu sprzeciwu ojca. Dopiero po dwóch latach, kiedy dziewczyna wypaliła sobie na piersiach rozżarzonym gwoździem imię Jezus, a w ranę wdało się zakażenie, Franciszek Nastał przestał zabiegać o zmianę decyzji. Ostatecznie Maria wstąpiła do zgromadzenia dopiero w 1925 r., przyjmują zakonne imię Leonia.

Od początku zadziwiała inne siostry żarliwością modlitwy i skłonnością do surowej ascezy. Pościła kilka razy w tygodniu, spała na drewnie, biczowała się. W latach 30. miała doznać objawień mistycznych, podczas których Chrystus ukazał jej sposób życia polegający na pokorze i nieograniczonej ufności Bogu. Od 1935 r. na bieżąco prowadziła "Dziennik duchowy", w którym zapisywała swoje przeżycia religijne. Mimo niedzisiejszego, nieco egzaltowanego, stylu jest to fascynująca lektura.

Zrozumiem twój szczebiot

Porusza zwłaszcza opisywana przez nią "droga niemowlęctwa duchowego". Siostra Leonia wyznawała, że doświadcza miłości Boga tak tkliwej, jak miłość matki do niemowlęcia. Z jednej strony moglibyśmy powiedzieć, że to nic nowego. Już na kartach Księgi Izajasza czytamy przecież słowa Boga:" Czyż może niewiasta zapomnieć o swym niemowlęciu, tak, która kocha syna swego łona? A nawet, gdyby ona zapomniała, Ja nie zapomnę o tobie". Jednak pisma s. Leonii Marii Nastał są zadziwiającym rozwinięciem tej myśli. Jezus wzywa s. Leonią do ukochania małości: "Język maleńkich, niezrozumiały dla starszych, stanowi bogate słownictwo, którym się tak dobrze posługują maleńcy. (...) choćby cię świat nie rozumiał - cóż ci na tym zależy? Ja zrozumiem twój szczebiot dziecięcy i chętnie będę przestawał z tobą w postawie dziecięcej".

Przyzwyczailiśmy się już do ewangelicznego wezwania, żeby stać się jak dziecko. Nawet jeśli mamy kłopot z jego realizacją, dość łatwo przyjmujemy prawdę o tym, że dziecko jest wzorem prostoty i zaufania. Ale stać się jak niemowlę? Co to w ogóle znaczy? "Niemowlę jest przede wszystkim uosobieniem niewinności? - mówi Jezus do s. Leonii. "Niezawodnie zetknie się dusza z tym, co zmysłowe, ale ma się zachować wobec tego tak, jak niemowlę. Delikatna miłość Jezusa, pamięć na Jego obecność, życie przy Sercu Matki Niepokalanej sprawią, że dusza przejdzie przez życie sercem nieskalanym, jak Izraelici przeszli suchą stopą przez Morze Czerwone. A jeżeli dusza powierzy się całkowicie i najzupełniej Bogu i matce Najświętszej, to nawet utrudzenia nie zazna, bo Maryja Niepokalana przeniesie niemowlę przez wzburzone fale".

Bóg działa przez nicość

Niemowlę jest zależne od swoich rodziców i do takiej zależności zachęca nas Jezus za pośrednictwem pism s. Leonii Nastał: " Maleńcy pisać nie umieją sami, trzeba, by ktoś kierował ich ręką. (...) Bóg działa przez nicość, która Mu pozwala działać swobodnie".

Aby uczyć się tego poddania Bogu, zakonnica miała zgłębiać niemowlęcy okres życia Jezusa. "Jeżeli wejdziesz na drogę niemowlęctwa, upodobnisz się najbardziej do Jezusa w Hostii - do niemowlęctwa Bożego w żłobku" - mówił do niej Chrystus. "Przypomnij sobie Jezusa - Niemowlę ukryte w łonie Matki Niepokalanej, a później żyjące również w całkowitej od Niej zależności tak, że nawet pokarmu nie przyjmował samodzielnie. Któż myślał o tym życiu tak ukrytym? A jednak całe niebo spoglądało z zachwytem na Dziewicę Przeczystą, w której były Życie - źródło wszelkiego życia. Człowiek Jezus miał świadomość Swego niemowlęctwa. Przyjął ten stan wyniszczenia i słabości dobrowolnie, chcąc tym aktem uniżenia wynagrodzić Ojcu za bunt woli człowieka wobec Boga".

Duchowe niemowlęctwo jest więc także nauką pokory. Bóg wzywa dusze, żeby nie szukały samodzielnie dróg świętości, ale Jemu powierzyły swoje uświęcenie: "(...) każdy niejako ruch życia wewnętrznego niech uzależnią od Woli Bożej, nie się powierzą Ojcu z ufnością niemowlęcia, nie myśląc nawet o tym, że ten dobry i ukochany Ojciec mógłby je odepchnąć".

Oschłości i ekstazy

Sama s. Leonia w swoim życiu wielokrotnie doświadczyła momentów, w których musiała całkowicie poddać się woli Bożej. W milczeniu znosiła upokorzenia ze strony ojca, utrudnianie przez niego drogi zakonnej. Ojciec nie brał udziału w ceremonii obłóczyn i ślubów. Jednak w końcu pod jej wpływem nawrócił się.


Zakonnica miała też duży wpływ na inne siostry ze swojego zgromadzenia. Według świadectwa matki Eleonory Jankiewicz przyczyniła się do podniesienia poziomu ich życia religijnego. A wszystko to pomimo okresów oschłości w jej życiu duchowym, których doświadczała na przemian z ekstazami. Najważniejsza była bowiem jej wierność modlitwie, którą definiowała jako "przestawanie duszy z Bogiem". "Przestawałaś z Ojcem niebieskim w najściślejszym z Nim zjednoczeniu. Tego rodzaju przeżycia będą teraz częstsze niż słyszenie mego głosu, bo jak ci już powiedziałem, one są przygotowaniem twej duszy do życia w Bogu (...)" - zapisuje s. Leonia słowa Jezusa.

Pod koniec lat 30. stan jej zdrowia zaczął się pogarszać. Gruźlica spowodowała zmiany w płucach. Zakonnica wyjechała na leczenie do Szczawnicy, ale choroba zaatakowała wkrótce także przewód pokarmowy. Przeczuwając rychłą śmierć, która nastąpiła ostatecznie 10 stycznia 1940 r., s. Leonia przeniosła się do rodzinnej wsi. Mimo cierpień cieszyła się, że już wkrótce całkowicie zjednoczy się z Jezusem.


za: Szymon Babuchowski, Jak niemowlę, w: Gość Niedzielny nr 51/2016, s. 28-29.