Dziennik, Zeszy I (28)


Im większe radości zlewa Pan do duszy, tym większy jest póź­niej ból, gdy się ukryje. Czasem dochodzi do takiego napięcia, że mimo woli dusza wspomina męki piekielne i błaga, nawet nieświadomie, choć o odrobinę spadającą ze stołu Pana (por. Mt 15, 27; Mk 7, 28), choć o kroplę ochłody. Raz wśród takich cierpień zapytał Pan Jezus, jak niegdyś Piotra po zmartwychwstaniu: Leonio, czy ty Mnie mi­łujesz? (por. J 21, 16 i in) .Jak On - odpowie[55]działam: Panie, Ty wiesz, że Cię miłuję. Pan Jezus znowu zagadnął: Czy miłujesz Mnie więcej niż pociechy wewnętrzne? Jak echo powtórzyłam za św. Piotrem: Pa­nie, Ty wszystko wiesz, Ty wiesz, że Cię miłuję. Jeżeli Mnie miłu­jesz - ciągnął Jezus - przyjmij z miłością cierpienia wewnętrzne. Ale niech o tych cierpieniach nikt nie wie, prócz spowiednika. Są to tajemnice królewskie, których zdradzać nie należy. Drogocen­nych klejnotów nie wystawia się na jaw, bo złodzieje mogliby je wykraść.
Najboleśniejsze dla mnie było to, że w czasie postu nie mogłam, wskutek oschłości i niemożności głębokiego ukrycia się w Panu Jezusie, rozmyślać o Jego męce bolesnej. Klęczałam przed Panem Jezusem jak istota pozbawiona życia, którego jedyną oznaką jest oddech. Moim oddechem był najgłębszy, niczym niezmącony spo­kój duszy, który mi był, wśród nocy doświadczeń wewnętrznych, harmonią śpiewającą tęskne melodie za jedynym przedmiotem mego ukochania. Raz Pan Jezus, który wiedział, co mi było najbo­leśniejsze, odezwał się ze słodyczą: Chciałabyś przez kontempla­cję zanurzyć się w moim bólu, by ze Mną współczuć. Wiedz, że da­leko większą wyświadczam ci łaskę, pozwalając ci wespół ze Mną cierpieć. Dusza, która ze Mną współczuje, jest moją pociechą [56] ale dusza, która wespół ze Mną cierpi, staje się niejako drugim Chrystusem, bo przez cierpienie najwięcej upodabnia się do Nie­go, a raczej Chrystus upodabnia ją do siebie, wyciskając w du­szy rysy najbardziej upodabniające ją do Jezusa ukrzyżowanego, do Jezusa Zbawcy. Cierpienia wewnętrzne są szkołą rzeźbiarską gdzie Arcymistrz rzeźbi dowolne rysy. Są zarazem szkołą zdobni­czą gdzie dusza najpiękniejszych nabywa ozdób. Przez cierpienia wewnętrzne Jezus tak postępuje z duszą jak młyńskie kamienie z ziarnem pszenicznym. Odrzuca plewy, miażdży wszystko, a samą czystość zabiera dla siebie, by w niej zamieszkać jak w Chlebie Eucharystycznym. Jeżeli Mi pozwolisz - dodał Jezus - wyniszczyć cię cierpieniem, tak postąpię z tobą.
Czy chcesz, cierpiąc sama, sprawiać radość Sercu twojego Je­zusa? Jeżeli tak, to przychodź przed moje oblicze zawsze w szacie pokory. Małżonka na świecie wyrzeka się nieraz swojego gustu, by się tylko przypodobać temu, którego miłuje. Tak powinna czynić i moja oblubienica. Szczęśliwa, jeżeli wie, że tym strojem jest pokora, jeszcze szczęśliwsza, jeżeli pokorze pozwoli przeniknąć [57] całą swoją duszę, ale najszczęśliwsza — gdy dla miłości mojej umi­łuje wzgardę samej siebie. Ciesz się, ilekroć dam ci odczuć własną twoją bezsilność i niegodność, bo radość stąd płynąca jest wonią pokory, która zachwyca moje Serce.