Im większe radości zlewa Pan do duszy, tym większy jest później ból, gdy się ukryje. Czasem dochodzi do takiego napięcia, że mimo woli dusza wspomina męki piekielne i błaga, nawet nieświadomie, choć o odrobinę spadającą ze stołu Pana (por. Mt 15, 27; Mk 7, 28), choć o kroplę ochłody. Raz wśród takich cierpień zapytał Pan Jezus, jak niegdyś Piotra po zmartwychwstaniu: Leonio, czy ty Mnie miłujesz? (por. J 21, 16 i in) .Jak On - odpowie[55]działam: Panie, Ty wiesz, że Cię miłuję. Pan Jezus znowu zagadnął: Czy miłujesz Mnie więcej niż pociechy wewnętrzne? Jak echo powtórzyłam za św. Piotrem: Panie, Ty wszystko wiesz, Ty wiesz, że Cię miłuję. Jeżeli Mnie miłujesz - ciągnął Jezus - przyjmij z miłością cierpienia wewnętrzne. Ale niech o tych cierpieniach nikt nie wie, prócz spowiednika. Są to tajemnice królewskie, których zdradzać nie należy. Drogocennych klejnotów nie wystawia się na jaw, bo złodzieje mogliby je wykraść.
Najboleśniejsze dla mnie było to, że w czasie postu nie mogłam, wskutek oschłości i niemożności głębokiego ukrycia się w Panu Jezusie, rozmyślać o Jego męce bolesnej. Klęczałam przed Panem Jezusem jak istota pozbawiona życia, którego jedyną oznaką jest oddech. Moim oddechem był najgłębszy, niczym niezmącony spokój duszy, który mi był, wśród nocy doświadczeń wewnętrznych, harmonią śpiewającą tęskne melodie za jedynym przedmiotem mego ukochania. Raz Pan Jezus, który wiedział, co mi było najboleśniejsze, odezwał się ze słodyczą: Chciałabyś przez kontemplację zanurzyć się w moim bólu, by ze Mną współczuć. Wiedz, że daleko większą wyświadczam ci łaskę, pozwalając ci wespół ze Mną cierpieć. Dusza, która ze Mną współczuje, jest moją pociechą [56] ale dusza, która wespół ze Mną cierpi, staje się niejako drugim Chrystusem, bo przez cierpienie najwięcej upodabnia się do Niego, a raczej Chrystus upodabnia ją do siebie, wyciskając w duszy rysy najbardziej upodabniające ją do Jezusa ukrzyżowanego, do Jezusa Zbawcy. Cierpienia wewnętrzne są szkołą rzeźbiarską gdzie Arcymistrz rzeźbi dowolne rysy. Są zarazem szkołą zdobniczą gdzie dusza najpiękniejszych nabywa ozdób. Przez cierpienia wewnętrzne Jezus tak postępuje z duszą jak młyńskie kamienie z ziarnem pszenicznym. Odrzuca plewy, miażdży wszystko, a samą czystość zabiera dla siebie, by w niej zamieszkać jak w Chlebie Eucharystycznym. Jeżeli Mi pozwolisz - dodał Jezus - wyniszczyć cię cierpieniem, tak postąpię z tobą.
Czy chcesz, cierpiąc sama, sprawiać radość Sercu twojego Jezusa? Jeżeli tak, to przychodź przed moje oblicze zawsze w szacie pokory. Małżonka na świecie wyrzeka się nieraz swojego gustu, by się tylko przypodobać temu, którego miłuje. Tak powinna czynić i moja oblubienica. Szczęśliwa, jeżeli wie, że tym strojem jest pokora, jeszcze szczęśliwsza, jeżeli pokorze pozwoli przeniknąć [57] całą swoją duszę, ale najszczęśliwsza — gdy dla miłości mojej umiłuje wzgardę samej siebie. Ciesz się, ilekroć dam ci odczuć własną twoją bezsilność i niegodność, bo radość stąd płynąca jest wonią pokory, która zachwyca moje Serce.