Dziennik, Zeszyt II (124)

8 VII [1936 r.] Wieczorem w czasie wspólnych modlitw ukazał mi się Pan Jezus rozpięty, ale nie na krzyżu, lecz na zielonym, rozłożystym drzewie. Z głowy Jego i z całego najświętszego ciała spływała tak obficie krew, że ledwie dojrzeć mogłam Jezusa. Wi­dok ten takim bólem napełnił moją duszę, że kiedy siostry ukoń­czyły modlitwy i na mnie przyszła kolej odmawiania nowenny do Bożego Serca, słowa wymówić nie mogłam i dopiero do dłuższej chwili odmówiłam jaz trudem, ledwie dosłyszalnym [9] głosem.

Jezus mówił w duszy: Leonio, to drzewo jest tym, z którego zro­biono dla Mnie krzyż. Niejednokrotnie w mym życiu modliłem się w cieniu tego drzewa, obejmowałem je i okrywałem pocałunkami jako mój ołtarz ofiarny, jako łoże mojej śmierci. Drzewo to, za­szczepione na opoce niewzruszonej, którą jest Piotr, rozrosło się tak bujnie, że konarami swoimi obejmuje już cały świat. W jego cieniu mogą znaleźć pokrzepienie i ochłodę wszystkie dusze do­brej woli. Jego owocem i jego sokami mogą się karmić na żywot wieczny. Tym drogocennym owocem jest moje Ciało, które zawisło na drzewie krzyża; ożywczymi sokami moja Krew, którą na krzyżu [10] wylałem, nie tylko jako okup za grzechy świata, lecz także jako pokrzepiający napój dla dusz. Cząstki drzewa krzyżowego, które Kościół rozdziela całemu światu jako najcenniejszą relikwię, będą przed końcem świata zebrane przez moich aniołów i przenie­sione do nieba. Zasadzę to święte drzewo pośrodku raju wiekuistej szczęśliwości. Tam będą nasze - niekończące się nigdy - gody we­selne. Nie będzie to już drzewo wiadomości dobrego i złego (por. Rdz 2, 9; 2, 17), lecz drzewo żywota. Drzewo to będzie tablicą pamiątkową dla tych, którzy w życiu składali w krzyżu swoje cierpienia. Imiona ich będą wyryte na drzewie krzyża i dusze doznawać będą szczególniej­szej radości na widok swego imienia jaśniejącego chwalą. Żaden wódz, nagradzany na ziemi za swoje zasługi, nie doznał tyle ra­dości, ile tam zazna dusza na jedno wejrzenie na drzewo żywota. Pan Jezus dał mi na chwilę zobaczyć owe drzewo, a owe imiona błyszczały taką rozmaitością barw, że darmo siliłabym się na wy­szukanie słów czy porównań, by dać o tym pojęcie.