Dziennik, Zeszyt V (166)

[14] 12 XI [1936 r.] Dotąd nie wiedziałam, że nie tylko miłość gorąca, ale i poczucie własnej niegodności może duszę prowadzić w pewien rodzaj zachwytu. Przy obiedzie obfite łzy zaczęły mi płynąć z oczu - poczucie własnej niegodności sprawiło, że nie mogłam zapanować nad sobą. Jedna z sióstr zbliżyła się do mnie, by się o coś zapytać. Wiedziałam, że siostra jest przy mnie, a nie mogłam oczu otworzyć; nie mogłam się odezwać. Mogłam tylko płakać łzami bólu, że moimi grzechami obrażałam Miłość nie­skończoną.

13 XI [1936 r.] Poczucie mojej niegodności wzmogło się do tego stopnia, że myślałam o tym, że Pan Jezus [15] już nie pozwoli mi nazywać się Oblubieńcem mej duszy - a ta myśl była tak bole­sna... Nasuwały mi się także myśli, że Pan Jezus wzgardzi mną, że mnie odepchnie od siebie. Pan Jezus okazał mi swoją dobroć przez spowiednika, który mi przypomniał, że Pan Jezus nawet łotrowi przebaczył za jeden akt żalu i za odrobinę współczucia. To przypo­mnienie wzbudziło w mojej duszy nową falę łez, przepełnionych już ufnością w dobroć Jezusową. Nie wiem, jak Pan Jezus może przestawać z duszą tak występną jak moja. Jest to już zbytek miło­ści, i to Boskiej miłości - ludzka nigdy nie zdobyłaby się na to.