Kamica nerkowa

W 1993 r. wpłynęło podziękowanie Anny K. następującej treści: „Tym listem pragnę podziękować siostrze Leonii Marii Nastał za cudowne uzdrowienie mojego taty, które otrzymał za jej wstawiennictwem. Tato był chory. Lekarz stwierdził kamicę nerkową. Mimo leczenia, stan jego zdrowia pogarszał się. [...] W jednym roku dziadzio zabrał mnie i moją siostrę do Starej Wsi. Najpierw byliśmy na Mszy św. Potem na cmentarzu, a później zaprowadził nas do kaplicy, gdzie spoczywa s. Leonia. Dziadzio dobrze znał to miejsce i tam wszyscy modliliśmy się o zdrowie taty. Wzięłyśmy także do domu troszkę ziemi z grobu. Wracałyśmy bardzo zadowolone, że mamy nowe, cudowne lekarstwo. Wieczorem tato dostał silny ból w nerce, był bardzo zmieniony, twarz jego stała się blada i żółta. Mama była bardzo zmartwiona. Wtedy ja mówię, że jest jeszcze jedno lekarstwo, które pomoże na pewno. Mama wiedziała jakie lekarstwo miałam na myśli, ale nie wiedziała jak go podamy, żeby tato nie zwątpił i nie bluźnił. Wtedy zrobiłam herbatę i wymieszałam z nią ziemię, tak aby tato o tym nie wiedział. Dokładnie pamiętam, jak wraz z siostrą stałyśmy przy łóżku, pełne wielkiej i jeszcze dziecięcej ufności. Byłyśmy wewnętrznie bardzo radosne jak tato pił ten lek. Mama, jak mówi sama, przeżyła to z jakimś wielkim dreszczem i ze łzami w oczach, patrząc na cierpiącego męża i na naszą radość. Po około 15 minutach, tato zawołał mamę do łazienki i pokazał jej kamienie, które wyszły z moczem w wielkim bólu. Od tej pory upłynęło już ponad 10 lat. Tato pracuje i nie powtarza się ta dolegliwość. Obecnie tato ma 53 lata, ja 19 a siostra 20 lat. Wszyscy w domu jesteśmy przekonani, że to cud wyproszony przez s. Leonię. Pragniemy być wdzięczni za otrzymaną łaskę i prosimy o dalsze wstawiennictwo za nami u Boga".