Dziennik, Zeszyt I (8)

Uwierzyłam Miłości.
Wieczorny zmrok. W kaplicy cisza. Uklękłam, by u stóp Matuchny Najświętszej wylać swoją duszę. Tajemniczy głos wewnętrzny odezwał się w duszy: Z czym przychodzisz, moja nicości? Pragnę Ci złożyć hołd miłości i stać się podnóżkiem Twoim. Jezus spełnił [9] moje pragnienia. Pogrążył moją duszę w niemej adoracji, podczas której czułam się pyłkiem drobnym, rzuconym pod stopy Jezusa.
Oczom duszy ukazał się Jezus rozpięty na krzyżu. Twarz śmiertelnie blada, oczy zalane krwią. Dreszcz przeszedł po moich członkach. Jezu - zawołałam w głębi duszy - pozwól mi wznieść się tak wysoko, bym mogła obetrzeć Jego Oblicze. Zdawało mi się, że Jezus powiedział, że raczej powinnam się uniżyć tak głęboko, aż pod stopy krzyża, bo jestem grzesznicą. Głosu Jego wtenczas nie słyszałam, a jednak zdawało mi się, że od krzyża spływały do duszy takie myśli.
Prawie przez dwa miesiące Jezus milczy. Miałam wrażenie, że się Jezus kryje przede mną. O, jak pragnęłam odnaleźć Jego kryjówkę i ukryć się z Nim razem, ale niestety, ciemność wokoło. Moje grzechy otoczyły mnie zewsząd, ból okropny szarpał mą duszą, rwał ją - zdawało mi się - na strzępy, chwile modlitwy stawały mi się wiekiem. Do duszy zakradła się obawa, czy to Jezus przemawiał/10, czy do wszystkich moich grzechów nie dodaję jeszcze obłudy. Każda modlitwa stała mi się obecnie jękiem duszy. Ulgę przynosiły mi tylko myśli o Ojcu niebieskim, w którego obecności tak się dobrze dawniej czułam. Raz, nawet wśród tego opuszczenia, szepnął do duszy: Jestem w twojej duszy - nie bój się. A innym razem - kiedy się lękałam, czy [10] moje ofiary nie są narzucaniem się tylko - szepnął: Z mojej strony nie masz się czego obawiać. Nie wpłynęło to jednak na zmianę stanu duszy.
Wreszcie zabłysła chwila radosna, krótka jak jeden uścisk miłości Bożej - Jezus powiedział: Pójdź w moje objęcia, czekam na ciebie. Byłam onieśmielona wobec Pana Jezusa, czułam się bardzo upokorzona, ale szczęśliwa. Ojciec niebieski nazwał mnie swoją iskierką. Moja iskierko - mówił - myśl o tobie nie powstała we Mnie w czasie, ona była wieczna, jak wieczny jestem sam. Pomimo twej małości nie zginiesz we Mnie bez śladu, choć jestem ogniem wszystko pochłaniającym, ale błyszczeć będziesz przez wieczność całą, choć moim blaskiem, ale jako coś odrębnego. W tej chwili czułam się naprawdę maleńką iskierką, przytwierdzoną do łona Bożego tak silnie, że nic nie było zdolne oderwać mnie od Boga.
Błagałam Jezusa, by mi dał poznać jakimś sposobem, że to On działa w mej duszy. Pan Jezus odpowiedział z dobrocią: Niech ci będzie dowodem spokój i szczęście duszy, jakiego zażywasz.



10/ Po słowie „przemawiał" opuszczono wyrażenie „do duszy", powtórnie występujące w tym samym zdaniu w tekście oryginalnym.