Dziennik, Zeszy V (164)

[l]1936 r. Poznań.
Raz, w porywie miłości, powiedziałam Panu Jezusowi: Mój Je­zu, ja chyba wkrótce oszaleję z miłości ku Tobie. Świat cały jest dla mnie niczym, a bez Ciebie i minuty żyć nie mogę. Pan Jezus powiedział mi na to: Ja ciebie również ukochałem aż do szaleń­stwa krzyża. Kogo nazywają ludzie szalonym? Człowieka, który jest pozbawiony rozumu, a tym samym woli, bo człowiek taki czyni nieraz to, czego nie czyniłby, gdyby miał rozum; wykonuje wolę innych, którzy rozkazują mu niekiedy coś, co jest śmieszne, niedo­rzeczne. Oblubienico moja, przez ślub posłuszeństwa oddałaś Mi rozum i wolę. Świat nazywa to [2] szaleństwem. Ani się domyśla, że w tym całkowitym oddaniu swego rozumu Bogu przez przeło­żonych, kryje się mądrość prawdziwa. Ale i wśród ludzi pozba­wionych rozumu są stopnie. Są [tacy], którzy nie mają zupełnie świadomości; są i tacy, którzy nie mają jej tylko częściowo. Niech cię ten obraz nie przestraszy. W dziedzinie ducha mam także du­sze obumarłe własnemu sądowi do tego stopnia, że nie chcą mieć ani jednej myśli własnej, własnego zapatrywania i sądu. Oddają je kierownictwu Ducha Świętego, który im ukazuje inne myśli - myśli Boże, plany Boże, zapatrywania Boże. Na tę górę wchodzą szaleńcy Boży, którzy [3] poddają swoją wolę pod posłuszeństwo kierownika duchowego i przełożonych; którzy wielkodusznie od­powiadają na każde skinienie Jezusa fiat - nie jako ja, lecz jak Ty chcesz, Panie (por. Mt 26, 39; Mk 14, 36). Czy chcesz należeć do tych szaleńców? Oddaj Mi jeszcze więcej swój umysł i wolę. Ja będę rozkazywać, ty czynić, co Mi się spodoba.
Mądrość Boża tak różna jest od mądrości świata. Zadziwią się kiedyś ci, co mędrkowali, wyśmiewając prawdę Bożą i jej głosicie­li, że kroczyli w takich ciemnościach błędu, i to samochcąc - jak  dzieci, które zawiązują sobie oczy, a gdy upadną, plączą, że powa­lały ubranie lub zranily się. Któż im kazał zawiązywać oczy? [4] Wiek dziecinny - i to ich usprawiedliwia. Trudniej będzie tym, od których domagano się już czynów męża doskonałego. Tym już nie wolno przesłaniać wzroku duszy.

Natura ludzka tak jest słaba. Są osoby, które po przebudzeniu się zamykaj ą oczy, by przywalać jeszcze pierzchający sen, by nie spojrzeć w blaski zórz porannych czy wschodzącego słońca. Tak czynią niekiedy dusze. Zasypiają spokojnie, nie zaglądając do wnętrza swego serca, by nie przedrzeć zasłony, nieraz tak lekkiej jak sieć pajęcza, a już mogłyby dojrzeć to, co nie podoba się Je­zusowi. Nie czynią tego, by nie zadawać sobie trudu pracy nad sobą. Chciałbym przez ciebie przemó[5]wić do dusz dążących do doskonałości. Czemuż osłaniają się niekiedy taką siecią pajęczą? Czemuż nie wejdą poza tę lekką zasłonę? Nie trudno ją odchylić - a poza nią może ujrzałyby Jezusa, który z cichą cierpliwością czeka na chwilę, w której mógłby poufale przemówić do duszy, gdyby przyszła do Niego, czekającego jej wynurzeń miłości. Dzi­wią się nieraz takie dusze, że Ezaw sprzedał za miskę soczewicy pierworództwo (por. Rdz 25, 32-34), a same sprzedają - za jedno jej ziarnko jakiegoś przywiązania drobnego - skarb najcenniejszy poufałej przyjaźni z Jezusem. Czyż nie powinny raczej odstą[6]pić wszystkiego, jak czyni kupiec ewangeliczny, który znalazłszy skarb w roli, sprzedał wszystko, co posiadał, byle tylko nabyć ów skarb? (por. Mt 13, 44)
Posłuchaj: Jezus jest bardzo delikatny w wymaganiu. Jeżeli Mu dusza nie odda wszystkiego, i On nie odda się jej cały. Trze­ba wybierać między heroizmem a wahaniem, między świętością a ubóstwem karłowatym, wypływającym z małoduszności wzglę­dem Jezusa. Dusza musi ustąpić Jezusowi wszystko, czego od niej zażąda. Póki to nie nastąpi, nie będzie między nimi zgody, a Jezus od Boskich praw odstąpić nie może. Cóż by się stało, gdyby zie­mia wypowiedziała posłuszeństwo słońcu, gdyby [7] nie chciała obracać się koło niego, lecz koło innej drobnej planety? Wkrótce nastąpiłaby katastrofa. Taka katastrofa dzieje się zawsze, ilekroć dusza wypowiada Bogu posłuszeństwo, zaczyna się obracać około osi własnego ja lub około drobnego ziarnka piasku jakiegoś stwo­rzenia, zapominając o Bogu, o Słońcu odwiecznym. Ja wprawdzie zawsze pociągam i przyciągam duszę do siebie - ona musi się koło Mnie obracać ustawicznie, nawet bez swojej woli, bo Jam Alfą i Omegą wszystkiego (por. Ap 1, 8; 21, 6; 22, 13). Ale gdy dusza dobrowolnie i miłośnie to czyni, użyczam jej światła tak, że nie tylko sama może ujść [8] za­sadzek nieprzyjaciela, lecz i drugim może wskazywać jasne szlaki. Leonio, tyś pragnęła moim tylko płonąć światłem. Nie trudno bę­dzie ci to uczynić, jeżeli na zawsze pozostaniesz w moim Sercu.