Dziennik, Zeszy IV (150)

[1] 1936 r. Poznań.
15 VIII [1936 r.] Po Komunii św. Pan Jezus tak zajął swoją obecnością całe moje jestestwo, że nic nie umiałam mówić Panu Jezusowi. Zdawało mi się, że już mnie nie ma, jest tylko Jezus sam - duży, ukochany, pełen łagodności i miłości. Spoglądał na mnie, a ja na Niego, kochając Go duszą całą.
W czasie sumy przed duszą przesunęła się znowu słodka, przecudna postać Matki Niepokalanej, ale w innej koronie, niż Ją widziałam z rana. Zdziwiona wpatrywałam się w tę koronę i od­czytałam „Polonia" - litery ułożone były z jasnych, jak gwiazdy, drogich kamieni. Maryja z majestatem królewskim błogosławi­ła Polskę na cztery strony, na[2]zywając ją miłym Jej Sercu królestwem.
17 VIII [1936 r.] W czasie medytacji pieściłam się z Dzieciąt­kiem Jezus. Uklękłam u kolan Matki Niepokalanej, a Ona pozwo­liła mi ucałować nóżki i rączki małego Jezusa. Jezus przytrzymał przez chwilę moją głowę w swoich rączkach. Zgadzałam się na wszystko, co Jezus ze mną zrobi - choćby mnie szarpał za włosy czy bił, jak to robią maleńkie dzieci, ale Pan Jezus nie czynił tego. Przytrzymał mnie przez chwilę przy Sercu swoim, modlił się, by nie ustała wiara i ufność moja, a potem patrzał na mnie z niewy-łowioną miłością. Czułam się szczęśliwa, bardzo szczęśliwa, ale w czasie Mszy św. chciałam oderwać duszę swoją od Dzieciątka Jezus, które Maryja złożyła [3] do mojej duszy, by wznieść się do Ojca niebieskiego, ale na Jego łonie znowu odnalazłam Boskie Dzieciątko. Gdy się zbliżałam do Komunii św., Dzieciątko Jezus wychyliło się z rąk kapłana, prawie do połowy, z wyciągniętymi rączkami, by przyjść do mnie. Po Komunii św. nie czułam już swojej obecności na ziemi, ale w niebie, przy Sercu Matki Niepo­kalanej, której Boskie Dziecię tuliłam do serca; zdawało mi się, że to uroczystość Bożego Narodzenia i że ja śpiewam już w niebie kolędy, że kończę zaczęty na ziemi hymn miłości.
18 VIII [1936 r.] Od chwili wejścia do kościoła czułam obec­ność Jezusa tuż przy mnie, po le[4]wym boku, a równocześnie czułam, że wypełnia mi duszę, że mnie zastępuje. Gdy się zbli­żał czas Komunii św., zawahałam się, czy zbliżyć się do Jezusa, skoro On tak żywo przebywa w mojej duszy. Obudziłam jednak akt żywej wiary w sakramentalną obecność Pana Jezusa w Hostii i z miłością zbliżyłam się do Stołu Pańskiego. Po Komunii św. widziałam Pana Jezusa wśród mojej duszy w postawie klęczącej. Wyglądał jak kilkuletnie dziecię ze złożonymi rączkami, z główką okoloną jasnością.