Dziennik, Zeszy IV (152)

22 VIII [1936 r.] Cierpiałam duchowo bardzo. Jezus szepnął: Cierpisz nie dla siebie, lecz dla Kościoła, i to nauczającego - dla kapłanów. Przez ciebie użyczę im łask obfitych. Fizycznie odczu­wałam ból, a właściwie nie był to ból - zdawało mi się, że mi do serca przyłożył [12] ktoś rozpaloną pieczęć, a jej żar palił jak ogień. To za tych kapłanów, którzy niegodnie noszą w swej duszy charyzmat kapłaństwa, i za tych, którzy nie szerzą miłości Najświętszego Sakramentu, nie płoną miłością sami. Wejdź aż tu, do mojego Serca. Żyj w Nim - kochaj Je za drugich.
W czasie Mszy św. o godzinie ósmej, po konsekracji chleba, Pan Jezus odchylił ranę swego Serca. Wypłynęła zeń obficie Krew najświętsza do kielicha - napełniła go po brzegi. Resztę zatrzymał Jezus w swym Sercu i rzekł: To dla ciebie.
Cierpię, ale nie umiem tego wytłumaczyć. Jest to coś podob­nego do cierpień czyśćca, które przechodziłam, ale Pan Jezus mi powiedział, że cierpienia te idą do skarbca Kościoła.
[13] Zawahałam się w pierwszej chwili, czy podjąć pewną ofia­rę, do jakiej nadarzała mi się sposobność. Jezus odezwał się: A Ja? - na krzyżu. Zapomniałam natychmiast o sobie samej, byle tylko Panu Jezusowi sprawić przyjemność.