Dziennik, Zeszyt I (4)

[5] Starałam się zapomnieć o sobie, myślałam o tym, jak Trójca Przenajświętsza jest nieskończenie szczęśliwa, pełna chwały. Było to 4 VI 34 r., w czasie Mszy św. Cichy, łagodny głos odezwał się w duszy: To jest córka moja, w której sobie upodobałem/6. Szczęście niebiańskie napełniło duszę, a równocześnie łzy żalu zalały mi serce. Marnotrawnym jestem dzieckiem, wyszeptałam. Ojcze, w czym możesz mieć upodobanie? Nie dosłyszałam już tego, co poprzednio głosu, dane mi jednak było zrozumieć, że Bóg ma we mnie upodobanie dlatego, bo we mnie żyje Pan Jezus, że Bóg widzi we mnie swój własny obraz i dlatego z upodobaniem na mnie spogląda.
Uwierzyłam Miłości, zresztą zdawało mi się, że to już nie wiara, ale pewność. Obecność bowiem Pana Jezusa wśród mojej duszy była mi tak żywa i odczuwalna, że wystarczyło mi przymknąć oczy na rzeczy zewnętrzne, byłam całkiem z Umiłowanym mej duszy/7, który tak często krył mnie w swoim Sercu, przenikał swoim promiennym wzrokiem; że się to powtarzało stale, sądziłam, że to naturalny stan duszy kochającej Boga. Pan Jezus z dobrocią prostował moje poglądy: To nie jest naturalny stan duszy, ale moc wychodząca ze Mnie, jak wówczas, przy uzdrowieniu Chananejki, za dotknięciem moich szat/8. Każde nowe nawiedzenie duszy to dotknięcie Bóstwa, które ją umacnia i podnosi w życiu nadprzyrodzonym. Naturalnymi wysiłkami nie osiągnęłabyś tego. Umiej ocenić [6] dar Boży.

6/ Por. Łk3, 22;Mk l, 11.
7/ Por. Pnp 3, 1.
8/ Uzdrowienie kobiety cierpiącej na krwotok. - Por. Łk 8, 43-46; Mk 5, 25-30.